Mina – animowany film Gan Jing World dostępny na platformie GJW+

Mina – animowany film Gan Jing World dostępny na platformie GJW+

Jest coś orzeźwiającego w oglądaniu baśni, która przełamuje schemat, a „Mina” (znana również jako „Rebelious”) zdaje się właśnie to robić. Ten animowany komputerowo film zadebiutował wczoraj na platformie streamingowej GJW+ należącej do Gan Jing World i muszę przyznać, że narracja urzekła mnie od samego początku.

Historia zaczyna się od klasycznego schematu, który wszyscy znamy: księżniczka porwana przez złego czarodzieja, ojciec obiecuje rękę córki i królestwo temu, kto ją uratuje. Do tej pory wszystko było znajome. Ale oto zwrot akcji, który czyni wszystko interesującym: podczas gdy zalotnicy wyruszają na swoją bohaterską przygodę, księżniczka Mina dochodzi do wniosku, że czekanie nie jest dla niej. Wraz z innymi uwięzionymi księżniczkami bierze sprawy w swoje ręce.

To zwrot akcji, który działa, ponieważ nie odrzuca całkowicie baśniowych konwencji, ale sprytnie je przewraca. To nie jest typowa „wojownicza księżniczka, która walczy jak mężczyzna”, którą widzieliśmy tysiące razy. Jest tu coś bardziej subtelnego: Mina zachowuje swoje cechy przywódcze i współczucie, ale aktywnie je wykorzystuje, zamiast poddawać się zdarzeniom.

Technicznie rzecz biorąc, „Mina” pochodzi od Magic Frame Animation i Creation Entertainment Media, a reżyserem jest Alex Tsitsilin, którego wielu pamięta z serii „Królowa Śniegu”. Tsitsilin udowodnił, że świetnie radzi sobie z animowanymi historiami fantasy i tutaj wydaje się, że udało mu się znaleźć interesującą równowagę między widowiskowością wizualną a treścią narracyjną.

Scenariusz napisali Analisa LaBianco i Jeffery Spencer. LaBianco ma doświadczenie w filmie „Czika z Beverly Hills” (nie jest to arcydzieło, ale potrafi tworzyć efektowne dialogi), a Spencer pracował przy filmie „Secret Magic Control Agency”, wykazując się pewnym zacięciem do animacji familijnych. Połączenie tych dwóch elementów mogłoby się sprawdzić, choć nie wiadomo, jak uda im się znaleźć równowagę między komedią a przygodą.

Najbardziej intryguje mnie wielokulturowe podejście do postaci. Zbyt często w animacji widzimy wymuszoną różnorodność lub, przeciwnie, całkowicie jednorodną obsadę. W tym przypadku producentka Lidia Chirita mówi o „postaciach z różnych kręgów kulturowych” w sposób, który wydaje się naturalny i funkcjonalny dla fabuły, a nie tylko polem do odhaczenia.

W obsadzie głosowej znaleźli się Alyson Leigh Rosenfeld, znana z dubbingu anime, Dan Edwards i Vanessa Johansson. Nie są to nazwiska kasowe, ale w świecie niezależnej animacji najlepsze rezultaty często osiągają mniej znani aktorzy, którzy skupiają się bardziej na postaciach niż na wizerunku.

Dystrybucja na Gan Jing World jest interesująca z perspektywy branży. Platforma pozycjonuje się jako „przyjazna rodzinie” alternatywa dla gigantów streamingu, koncentrując się na treściach bez dodatkowych algorytmów. Może się to wydawać niszowe, ale biorąc pod uwagę, jak bardzo rodzice martwią się o to, co ich dzieci oglądają online, może to być mądre posunięcie.

Premiera „Miny” zbiega się również z debiutem Gan Jing Kids, sekcji poświęconej dzieciom, która oferuje „trójwarstwową ochronę”. Nie wdając się w szczegóły techniczne, chodzi o stworzenie przestrzeni, w której treści będą w pełni edukacyjne i rozrywkowe.

Muzyka Sefi Carmel jest obiecująca: jej kompozycje cechują się bogatym melodyjnie, ale nie nachalnym charakterem, doskonale wspierają narrację, nie przytłaczając jej.

W „Minie” przekonuje mnie to, że nie wydaje się przesadzona. Nie obiecuje rewolucji w animacji ani tytułu filmu roku. Po prostu opowiada historię księżniczek, które decydują się zostać protagonistkami własnego losu, z różnymi postaciami, które współpracują, a nie rywalizują.

W świecie, w którym animacja rodzinna oscyluje między komercyjnym cynizmem a moralizatorskim kazaniem, „Mina” zdaje się dążyć do czegoś bardziej zrównoważonego: inteligentnej rozrywki, która szanuje zarówno dzieci, jak i dorosłych, którzy oglądają ją razem z nimi.

Może to nie będzie kolejny fenomen Disneya, ale może być dokładnie tym, czego potrzeba: dobrą historią, dobrze opowiedzianą, która pozostawia widzów z czymś pozytywnym do przemyślenia. A szczerze mówiąc, w przypadku współczesnej animacji to już dużo.

Gianluigiego Piludu

Autor artykułów, ilustrator i grafik serwisu www.cartonionline.com